DYSKRYMINACJA DOROSŁYCH OSÓB Z ZESPOŁEM ASPERGERA W PRACY ZAWODOWEJ
Wiele się mówi o antydyskryminacji mniejszości. O ile jest to dość prosta i jasna sprawa, jeśli chodzi np. o mniejszości etniczne, narodowe w danym kraju, o tyle gdy mówimy o dorosłych osobach ze spektrum autyzmu, sprawa się komplikuje. Bo jak wytłumaczyć komuś w prosty sposób, czym jest ZA, czym jest spektrum? Komuś, kto nigdy nie miał z tym do czynienia. Trudno, prawda?
„Cześć, bardzo boli mnie głowa dziś, chyba mam migrenę… napiszesz za mnie raport?”
„Hej, mam chwilowy deficyt na koncie, pożyczysz mi 200 zł?”
„Cześć, zostaniesz za mnie dziś po godzinach? Moje dziecko ma występ w przedszkolu i bardzo bym chciała na nim być. Pomożesz?”
Takie i podobne pytania słyszy niekiedy każdy z nas.
Przeciętna osoba zachowa się asertywnie. Czasem odmówi lub zażąda uczciwej rekompensaty za pomoc od osoby, która przecież zarabia tak samo, jak ona. Jeśli wyrazi zgodę, będzie to zgoda zwykle jednorazowa. Nie pozwoli na to, by podobne zachowanie (przerzucania odpowiedzialności za swoje problemy na osobę trzecią) stało się regularną praktyką w środowisku zawodowym, skierowaną wobec niej.
Odmówi dalszej współpracy w firmie, w której szef notorycznie skąpo opłaca pracowników, a sam jeździ drogim autem na ekskluzywne „wakacje na Hawajach”. I poszuka nowego zatrudnienia.
A potem świetnie będzie się bawić na imprezie z tą osobą, której dwa dni wcześniej odmówiła. Lub przyłączy się do bardziej uczciwie traktującej jej osobę grupki.
Inaczej będzie w wypadku osoby z ZA.
Zwykle skryta, wycofana, nieśmiało uśmiechnięta.
Po raz dziesiąty za dyrektorkę wypełni dokumenty, których szefowa na czas nie zdążyła przygotować przez swoje zwykłe roztargnienie czy złe planowanie. Nie piśnie przy tym nawet słówka o podwyżce, bo wie, że przełożona zmaga się z finansowymi trudnościami.
Będzie uległa. Pomocna aż do przesady, gdyż często tylko w ten sposób potrafi zdobyć uwagę i uznanie osób ją otaczających. „Technicznie” zasługując na to, co przeciętna osoba tworzy w sposób spontaniczny, podczas przerw w pracy czy towarzyskich spotkań. Zasługując na koleżeństwo czy przyjaźń tak, że sprawi jej to najprawdopodobniej w przyszłości więcej kłopotów niż pociechy.
Nieporadna w relacjach koleżeńskich. Nieasertywna.
Na imprezach będąca z boku, nie angażująca się w rozmowy – nawet wówczas, gdy bardziej „rozrywkowi” znajomi próbują ją wytrwale zapraszać na wszelkie organizowane przez nich spotkania i przyjęcia.
Tak często wygląda rzeczywistość zawodowa osób z ZA.
Zepchnięte przez swoja społeczną nieporadność na margines. Zarabiające niejednokrotnie znacznie mniej niż by to wynikało z ich kompetencji i profilu CV. Często pracujące „dodatkowo”, ponadwymiarowo za grosze lub za tzw. „dobre słowo”.
Ale jak mają to zrozumieć osoby, które nic nie wiedzą o ZA? Osoby zabiegane, walczące o lepszą codzienności, które niekiedy „mimowolnie” wysługują się swoimi niepełnosprawnymi kolegami? Tłumaczące się tym, że „on/ona tak chętnie pomaga. Chyba to lubi? Jej to sprawia radość, a dla mnie jest cenną pomocą.”
Nie. To nie jest droga do integracji osób z ZA. Nie jest droga do (bardzo modnego obecnie) „równego traktowania”.
Jako świadomi problemu nauczyciele, pedagodzy, wychowawcy, możemy jedna temu przeciwdziałać.
Nie tylko popularyzując wiedzę o autyzmie, lecz również prowadząc regularny trening umiejętności społecznych z naszymi autystami. Trening, który pomoże im w przyszłości nie wejść w błędne i szkodliwe schematy „pseudo-wzajemności” zawodowej i tworzyć satysfakcjonujące relacje zawodowe i osobiste.
Aleksandra Skirgiełło, „Strefa Wsparcia Pedagoga”
Poprzednie