SMS W JĘZYKU SUAHILI CZYLI DLACZEGO KONTAKT WZROKOWY Z OSOBĄ Z AUTYZMEM JEST TAKI TRUDNY?
Jedną z charakterystycznych konsekwencji zaburzeń ze spektrum autyzmu jest ograniczony kontakt wzrokowy z osobą dotkniętą tym zaburzeniem.
Zachowanie takie jest w zrozumiały sposób frustrujące dla (zwłaszcza nie obeznanego z tematem spektrum) rozmówcy, który zwykle odnosi wrażenie, że jest lekceważony, że mówi „jak do ściany”.
Druga strona zdaje się zupełnie być niezainteresowana tym, co rozmówca ma do przekazania.
Po co więc z nią w ogóle rozmawiać?
Niedoszłe przyjaźnie autysty i jego bliskie więzi rwą się m.in. z tego właśnie powodu przedwcześnie, rozsypują jak korale zawieszone na zbyt cienkiej nitce. Czasem już na pierwszym spotkaniu, czasem już w pierwszych kilku minutach dialogu.
Do ucznia, który notorycznie stosuje takie „uniki” wzrokowe, chciałoby się czasem wręcz krzyknąć „Patrz mi w oczy!” Niejeden nauczyciel pewnie tak w końcu zrobi.
W zmęczeniu, w poczuciu bezradności – bo w swoim przekonaniu robi wszystko, a ten Franio i tak go nie słucha, nie zwraca na niego uwagi.
Ileż można tolerować takie zachowanie?
Trudno też mówić do kolegi z pracy, gdy ten pilnie zdaje się liczyć kafelki na podłodze lub wodzić wzrokiem po krawędziach sufit/ściana. „On mnie ma w… w głębokim poważaniu! Przecież tak nie da się współpracować!”
Znam przypadek osoby z Zespołem Aspergera, która z tego właśnie powodu (wycofania, ograniczonego kontaktu niewerbalnego) została zwolniona z prestiżowej pracy. I dość długo szukała kolejnej. Mimo że wywiązywała się z wszystkich obowiązków. Mimo swoich wysokich kompetencji zawodowych i wytrwałej pracy.
A co dopiero pójść z taką osobą na randkę? Nawiązać bliską, osobistą relację? Zakochać się szczęśliwie w kimś, kto nawet na nas nie spojrzy?
Paradoks, trudny do wyobrażenia dla osoby neurotypowej (osoby w normie rozwojowej).
Na szczęście nie każda próba nawiązania relacji kończy się dla autystów fiaskiem. Nie każdy autysta też będzie odruchowo patrzył „w bok” lub „w sufit” podczas rozmowy z nami.
Trudno jest jednak przyjąć ze spokojem taką postawę (unikania kontaktu wzrokowego) zarówno sekretarce z biura, jak i przyjacielowi czy przypadkowo spotkanej na ulicy osobie – niby lekceważącą, nieco ekscentryczną, niezrozumiałą i obcą dla osoby neurotypowej, a tak bliskiej „osobie w spektrum”.
Zachowanie to przysparza więc autystom wielu kłopotów.
Ogranicza relacje społeczne.
Bardzo utrudnia tworzenie i podtrzymywanie więzi z drugą osobą.
Kładzie się cieniem na każdym mądrym i wartościowym dialogu, który mniej lub bardziej udolnie próbują prowadzić.
I dla tego pracujemy nad nim wytrwale na terapii. Krok po kroku. Wzmacniając (przede wszystkim zewnętrznie) dobre zachowania. Jednak broń Boże bez nacisku, bez przymusu.
Rzeczywiście osoby z autyzmem, nawet te będące w wieloletniej terapii, znacznie rzadziej patrzą w oczy. Nie wyciągają zwykle także prawidłowych wniosków z emocji, które rysują się na twarzy partnera dialogu. A które w szczególny sposób zapisują się w wyrazie oczu – spojrzeniu, które najlepiej „zdradza” (przynajmniej w jakimś ułamku) nasze stany wewnętrzne.
Nie bez powodu mówi się że „oczy są zwierciadłem duszy”. Autyści jednak zazwyczaj nie widzą sensu w patrzeniu partnerowi dialogu w oczy. Próba odwzajemnienia spojrzenia drażni je, denerwuje. Jest dla nich jak odebranie sms-a wysłanego gdzieś z daleka, od bliskiej osoby, który został napisany… w języku suahili! Zupełnie niezrozumiałego. Pilnego, wymagający odczytania i jednocześnie kompletnie bezwartościowego z perspektywy wiedzy o tym, co u tej osoby się dzieje.
„Może potrzebuje mojej pomocy? Może tam, w dalekiej krainie jej umysłu wydarzyło się coś bardzo złego? A może dobrego? I chciałaby to ze mną świętować. Co tu jej odpowiedzieć?”
Takie i inne pytania będzie zadawał sobie zapewne odbiorca podobnego komunikatu. Tylko jak na nie odpowiedzieć, skoro nie sposób sobie tego przetłumaczyć na znany sobie język?
Niepokój rośnie, czasem może nawet sięgnąć zenitu.
Stres, ucieczka lub agresja, wzmożone stimowanie. Tak autysta ma prawo reagować na przymus patrzenia w oczy.
Dlatego nawet gdy autyści patrzą komuś w twarz, starają się omijać wzrokiem oczy. Żeby nie popaść w panikę. Aby nie doszło do kumulacji, spiętrzenia lęku – i tak nagromadzonego już często w nadmiarze w umyśle osoby z autyzmem.
Znam jedną, już dorosłą osobę z silnymi cechami spektrum, która na pierwszy rzut oka sprawia wrażenie, jakoby pilnie patrzyła rozmówcy w oczy. Choć nie sposób dostrzec przy tym na jej twarzy reakcji – niewerbalnej „odpowiedzi” na emocje, które przeżywam (np. ja) w naszej wspólnej rozmowie.
Sprawa nieco się komplikuje, gdy zapyta się ją, czy patrzy nam w oczy? Przyznaje wówczas z rozbrajającą szczerością, że patrzy… ale tuż obok! Lekki astygmatyzm pomaga jej zręcznie „ukryć” ten trick przed niczego nieświadomym rozmówcą.
Nie ma odwagi „odczytać komunikatu”, który kieruję do niej w „nieznanym, obcym i dziwnie brzmiącym języku”. W oczy nie spojrzy. „Nawet gdyby ją żywcem smażyli. Nie mam mowy!”
Choć jak mówią nam dość obszerne współczesne badania, autyści w niczym nie różnią się od każdej „zdrowej” osoby jeśli chodzi o ich naturalną potrzebę kontaktu i budowania więzi, to jednak patrzenie w oczy jest dla tych osób bardzo problematyczne.
Jest nie lada wyzwaniem.
Warto o tym pamiętać, zanim nauczymy taką osobę (potrzebnego z perspektywy społecznej) odruchu patrzenia w oczy rozmówcy. Odłóżmy na bok nasze, być może już kiełkujące, poczucie frustracji – rodzące się mimowolnie w zetknięciu z kimś, kto w oczy nam nie spojrzy. Uczmy patrzenia w oczy po mału, wytrwale, bez pośpiechu ale konsekwentnie.
I przede wszystkim zastanówmy się, jak osiągnąć ten cel, by nie sprawić jej/jemu niepotrzebnego cierpienia?
Aleksandra Skirgiełło, „Strefa Wsparcia Pedagoga”
1 komentarz do SMS W JĘZYKU SUAHILI CZYLI DLACZEGO KONTAKT WZROKOWY Z OSOBĄ Z AUTYZMEM JEST TAKI TRUDNY?